[ Pobierz całość w formacie PDF ]

TFU! NA PSA UROK, czyli Not-Another-Hogwatr-Love-Story

 

-Hej Evans! - Potter darł się na całe gardło biegnąc przez błonia za piękną, kasztanowowłosą dziewczyną.

Był pierwszy weekend września i wszyscy wylegli na zielona trawkę. Pogoda była cudowna. Liście zaczynały już nabierać złotawych i czerwonawych barw, ale było jeszcze w miarę ciepło. Lily spacerowała sobie w ciszy

"Znowu ON" pomyślała roztargniona. Kątem oka zobaczyła Snape'a siedzącego nieopodal pod wierzbą płaczącą. Drzewo było ogromne a jego długie gałązki układały się w tak specyficzny sposób, że dawały miły cień, ale przepuszczały też odpowiednią dozę światła.

"Pewnie znowu czyta o tych swoich urokach i czarnomagicznych hokus-pokus" pomyślała.

Poczuła ogromną ochotę, żeby przysiąść się do kolegi ze Slytherinu i porozmawiać o Czarnej Magii. Lubiła te rozmowy. Czasem się sprzeczali, ale zazwyczaj słuchała z uwagą na temat różnych złowrogich zaklęć, uroków i przekleństw, chłonąc tą wiedzę jak gąbka. Czarna Magia ją pociągała, nawet bardzo.

"Ciekawe co ten "praworządny", zadufany w sobie dupek Potter by o mnie pomyślał, gdyby o tym wiedział" - na jej pięknych ustach wykwitł przebiegły

uśmiech.

 

- Evans, poczekaj!

- Czego Potter?! - warknęła dziewczyna odwracając się w kierunku napastliwego krzyku. Miała na sobie obcisłe, niebieskie dżinsy i krótki ciemnozielony sweterek, więc chłopak omal nie pożarł jej wzrokiem. Skrzywiła się.

- Mówiłam już, że nie chcę z tobą iść na żadną randkę!

- Hej królewno, nie bądź taka niedostępna.

Lilien spojrzała na ścieżkę za Jamesem.

Szli nią Syriusz-Narcyz-Black, ten durny Pettirgrew i najspokojniejszy z nich Lupin. Jego nawet Lily lubiła i kiedy wszyscy powiedzieli jej chóralne "cześć", odparła ze słodką nonszalancją:

- Witaj Remusie.

Lupin lekko się zarumienił. Nie lubił być wyróżniany i zrobiło mu sie trochę głupio przed kumplami, ale uśmiechnął się do koleżanki.

James posłał mu któtkie, niemal nienawistne spojrzenie.

- No to jak będzie? - Potter od niechcenia zaczął się bawić swoją różdżką.

- Zaczynam się wkurzać Evans, że mnie tak olewasz.

Byli już na szóstym roku. Zarówno James jaki i Syriusz wiedzieli, że podobają się płci przeciwnej i uważali, że mogą mieć każdą dziewczynę jaką zechcą.

Obydwaj też nie znosili odmowy. Zwłaszcza Potter i zwłaszcza od Evans. Był niemal chory na punkcie tej dziewczyny. Kochał się w niej bez wzajemności już półtora roku.

- Czy ty uważasz Potter, że musisz mieć wszystko co chcesz? - na twarzy Lilien odmalowała się pogarda.

- Tak jakby - stwierdził James trochę niepewnie, "tak jakby" zastanawiałjąc się czy udziela dobrej odpowiedzi.

 

Severus, który oczywiście udawał jedynie pochłonietego lekturą , a miał jako półwampir doskonały słuch, uśmiechnął się do siebie nieznacznie.

"Co za kretyn." pomyślał niemal z politowaniem.

"Bardziej pogrążyć się już nie mógł."

 

Peter miał bardzo idiotyczną minę. Z jakichś powodów Lilien chorobliwie go nie cierpiała.

Odrzucał ja nawet bardziej od Pottera. Był jakiś taki groteskowy...

Black miał minę wyrażającą głęboką pewność, że Potter właśnie straciłby u Lil jakiekolwiek szanse na umówienie się z nią, gdyby takowe wogóle miał i drapał się różdżką za uchem.

Remus Lupin patrzył na Jamesa z mieszaniną współczucia, litości i głębokiego miłosierdzia. Z powodu bezgranicznej bezmyślności przyjaciela ogarnęła go niemal rozpacz.

- Wiesz co Remusie - zaczęła Lilien - czasem zastanawiam się jak taki fajny chłopak może się zadawać z tak ograniczonymi typami.

Lupin uznał za stosowne nie odpowiadać. Doskonale wiedział, że James i Syriusz często przeginają a Peter ich bezkrytycznie za to podziwia, ale przecierz to byli jego przyjaciele. Poza tym stanowili zgrana paczkę, byli lojalni i koleżeńscy.

Remus liczył na to, że w końcu zmądrzeją.

- Evans, uważaj na to co mówisz - łagodnie powiedział Syriusz

Lilien pomyślała z rozbawieniem, że Black jest pod pewnymi względami bardzo podobny do Snape'a, którego tak nienawidzi.

Podobieństwo odnosiło się do gestykulacji, sposobu ukladania zdań, spojrzeń. Lilien uśmiechnęła sie do siebie w duchu na myśl o tym.

- W nią chyba nikt dawno nie rzucił przekleństwem - stwierdził James.

- Chryste! Potter powtarzasz się. Jak zwykle zresztą. Jesteś żałosny, wiesz?

- Tak uważasz Evans?

- Ja to wiem. Przecież ty się z tym publiczie obnosisz. Trudno nie zauważyć.

- Proszę, proszę jaka mądra! Nie tylko ładna ale i inteligentna. - James uśmiechnął się bezczelnie - No Evans, nie daj się prosic. Skocz jutro ze mną do Hogsmeade na piwo kremowe do Trzech mioteł.

 

"A może do Świńskego Ryja?" pomyślał rozbawiony Snape.

 

- Daj mi spokój, OK? -Lilien odwróciła się na pięcie i ostentacyjnie ruszyła w stronę siedzącego pod drzewem Ślizgona, który nadal mężnie udawał, że pochłaniają go "Mroczne Zaklęcia Średniowiecza. Stosowanie ich i zwalczanie w świecie współczesnymi"

- Cze, Severus - Lily była jedną z niewielu osób, które używały czasem drugiego imienia Snivellusa.

Powiedziła to bardzo głośno i wyraźnie, dając do zrozumienia Jamesowi, że definitywnie skończyła z nim rozmawiać.

Wiedziała, że Pottera zalała krew i o to jej chodziło.

"Nadęty bałwan" pomyślała.

- Cześć - odpowiedział od niechcenia Snape.

 

Black zarechotał szczerze ubawiony.

- No, no, masz konkurencjÄ™ James!

Syriusz miał bardzo dobry humor, którego zmącić nie mógł nawet Snivellus.

- Nie daruję sku*wielowi - syknął rozjuszony James, patrząc jak obiekt jego westchnień spokojnie rozmawia przyciszonym głosem z jego zagorzałym wrogiem.

- Daj spokój - powiedział cicho Remus.

- No! Czasem mógłbyś wyluzować - Syriusz przymknął jedno oko i obserwował z krzywym uśmieszkim dziwna parę pod wierzbą.

To oczywiście rozwścieczyło Jamesa jeszcze bardziej.

- Jakiś ty dzisiaj wyrozumiały! - warknął na przyjaciela.

- Nie rób kolejnego głupstwa James, proszę - odezwał się łagodnie Remus, na co ku irytacji mówiącego zrzedła mina Petera, który tylko czekał na jakąś drakę.

- Wiesz, że Snape jest dobry w przekleństwach i genialny jeśli chodzi o Czarną Magię a Lily raczej mu nie ustępuje umiejętnościami.

- A od kiedy to jesteści po imieniu co? - naskoczył na przyjaciela James.

- A kto kazał ci do niej mówić po nazwisku? Sama świnia worek drze i sama kwiczy! - Lupin zezłościł sią na Pottera. - Dopuki nie skończysz z arogancją i popisywaniem sie ona na ciebie nie zwróci uwagi, James - dokńczył nieco łagodniej.

 

- Oj nie kłoćcie się - Syriusz błogo się uśmichnął a jego spojrzenie skierowane na Evans i Snape'a stało się rozmarzone.

Wczoraj umówił się z cudowną, uroczą i mądrą dziewczyną. Miała niemal granatowe, duże oczy i ciemnorude, proste, gęste włosy, które opadały jej z wdziękiem na ramiona. A jej pięknę, pełne usta. Marzenie.

Tak, Syriusz był szczęśliwym człowiekiem. Szedł w niedzielę do Hogsmeade z Anną Roth ze Slytherinu (nie przewidziało Ci się drogi czytelniku - powtórzę - ze Slytherinu). Była na piatym roku i była taka zgrabna, powabna i kobieca...

Nic nie mogło zmącić jego szczęścia.

 

James był zirytowany zachowaniem Syriusza. Spojrzał z zawiścią w stronę wierzby płaczącej.

Lilien właśnie pożegnała się ze Snape'em i wstała. Nie spojrzała nawet w stroną czwórki Gryfonów tyklo ruszyła na przełaj w kierunku Zamku.

Potter popatrzył za nią tęsknie.

 

Severus spokojnie czytał dalej.

- Nie daruje mu - syknnął James patrząc na cłopaka tym razem na prawdę pogrążonego w lekturze.

Pettigrew zaczął się cieszyć na myśl o rozróbie.

- Nie susz zębów Glizdogon - syknął Remus - a ty James może byś wykazał raz w życiu odrobinę rozsądku.

Syrusz ziewnął i spojrzał spod oka na Jamesa. Nie chciał, żeby doszło do jakichś spektakularnych kłótni. Nie dziś.

James chyba jednak nie zamierzał odpuścić.

Podszedł spokojnie so Snape'a.

"Chryste, co za kretyn" pomyślał Lupin.

- Chociaż ty sie do tego nie mieszaj - zwrócił się do Syriusza.

- Jak na razie nie zamierzam - spokojnie odrzekł Blak.

- Ale będzie ubaw - Lupin miał ochotę strzelić Petera za ten głupi tekst, ale się powstrzymał.

 

- Wstawaj Snape!- warknÄ…Å‚ James.

- Nie widzisz, że czytam Potter? - Severus wcale nie zamierzał wdawać się w żadne kłótnie.

- Powiedziałem wstawaj - James był wściekły - bo ci pomogę gnoju.

Severus spokojenie czytał dalej. Jedyną rzeczą jaka zrobił było niezauważalne dla Pottera przesunięcie prawej ręki za połę szaty i chwycenie za trzonek różdżki. Poza tym zachował całkowity spokój.

Po takim poniżeniu jakie zaserwowali mu w zeszłym roku, nic bardziej upokarzjącego juz zdarzyć się nie mogło. Poza tym Black zdawał się nie zainteresowany dokuczaniem mu.

- PodnieÅ› dupÄ™, Snivelku albo porozmawiam z tobÄ… inaczej!

 

Peter aż podskoczył z radości. Black posłał mu pogardliwe i rozbawione spojrzenie. Lupina wzięło obrzydzzenie na ten widok.

"Jestem prefektem i powinienem coś zrobić" pomyślał. I wiedział, że pewnie jek zwykle skończy się na myśleniu i patrzeniu. Poczuł do siebie lekką odrazę.

"Ciekawe co teraz powiedziałaby o mnie Lilien. To ona zawsze stawała w obeonie Severusa a nie ja, a powinno byc odwrotnie".

"Zupełnie brak mi odwagi cywilnej" pomyślał. Przez chwilę miał ochotę odejść i wogóle nie zwracać uwagi na chamskie zachowanie kolegi. Ale wiedział, że zostanie i tak jak zawsze nie zwróci publicznie uwagi Potterowi. Kilku uczniów z młodszych klas przyglądało się z zaciekawieniem zajściu pod płaczącą wierzbą.

 

Severus zacisnął zęby i postanowił nie dać się tym razem sprowokować.

To tylko rozjuszyło Jamesa bardziej.

Posłał Ślizgonowi silnego kopniaka między żebra. Snape syknął tylko z zadziwiająco silnego bólu i postanowił policzyc w mnyślach do dziesięciu.

"Może ten kretyn w końcu się odczepi" pomyślał.

- Wstawaj do kur*wy nędzy, bo cię postawię za te tłuste kudły!

Kilkoro widzów się zaśmiało. Najgłośniej rżał oczywiście Glizdogon. Niektórzy jednak spojrzeli z mieszanką obrzydzenia i strachu za szóstorocznego Gryfona.

Black zmarszczył brwi.

 

- Słyszałeś?! Czy uszu też nie myjesz tak jak tych tłustych kudłów, Snape?

- Czy mógłbyś na mnie nie pluć Potter? - Snape podniósł na niego wściekły wzrok znad książki.

James kopnÄ…Å‚ go po raz drugi. Tym razem mocniej.

- Zrób to jeszcze raz Potter a pożałujesz że się urodziłeś - wysyczał Severus.

Zanim jednak James zdążył kopnąć go po raz trzeci, Black go złapał za ramię.

- Innym razem. - powiedział cicho - Przeginasz.

- Przecież to śmieć. Para się Czarną Magią, nawet publicznie na ten temat czyta! - James ze wściekłością wykopnął książkę z rąk Ślizgona. Zrobił to z taką siłą że Severus musiał podnieść się i po nią podejść.

- Mówiłem, że zmuszę cię do wstania, kutasie - warknął Potter.

- Idę stąd, nie zamierzam ani słuchać ani patrzeć. A jak wylądujesz w skrzydle szpitalnym nie będę ci współczuł.

- Ale z ciebie przyjaciel.

- Zżera cię zazdrość i to zupełnie pusta i bezpodstawna, James. Zajmij sie lepiej skuteczniejszym podrywaniem Evans.

Severus ponownie usiadł i zaczął czytać.

Black odszedł w kierunku Zamku.

-Nara Remus.

 

- Czy ja pozwoliłem ci usiąść Snape?

Lupin przymknął oczy ze znużenia.

Severus nie wytrzymał:

- Odpie*dol siÄ™, Potter! - warknÄ…Å‚.

- Expelliarmus! - krzyknął James i złapał w locie różdzkę Snape'a.

Severus naprawdę się wściekł. Rzucił się na Jamesa z gołymi pięściami.

 

Zbiegowisko uczniów coraz bardziej się powiększało.

Pettigrew wręcz kwiczał ze szczęścia i Lupin amusiał się bardzo opanować, żeby go nie strzelic przez łeb.

 

- Impendimenta!!! -Zaklęcie rzucone zostało ze zbyt bliskiej odległości z dwóch różdzek naraz. Było bardzo silne. Severusa dosłownie wyrzuciło w powietrze i walnął całym ciężarem w drzewo. Oczywiście stracił przytomność.

 

Potter trącił nogą nieprzytomnego Ślizgona. Był troche blady i przestraszony.

- Nie wygłupiaj się Snape - powiedział niepewnie.

- On stracił przytomność, James - Lupin chwycił Pottera za ramie i posłał mu pełne wyrzutu spojrzenie - Mogłeś go nawet zabić.

James zbladł jeszcze bardziej. Już nie był taki pewny siebie.

Zobaczył, że z nosa Severusa cieknie krew.

- Cholera -syknÄ…Å‚.

Kilkoro z młodszych uczniów stało wystraszonych a Glizdogon już się nie uśmiechał debilnie chociaż mine miał nadal bardzo głupią.

- Enervate - powiedział cicho Remus.

Nic.

James zrobił sie blady jak kreda i siadł na trawniku.

- Enervate! - powiedział Lupin głośniej i bardziej stanowczo.

Tym razem był efekt. Snape zakaszlał i otworzył oczy ale był całkiem bezwładny. Potter odetchnął z ulgą.

- Dobrze, że żyje - wyszeptał.

- Idź ...się utop... sukin...synu - wysyczał przez zaciśniete zęby na płytkim oddechu Severus.

Bardzo mocno uderzył się w głowę i obił sobie żebra. Ból był niemal nie do zniesienia. James posłał mu wściekłe spojrzenie.

- ROZEJŚĆ SIĘ!!! - krzyknął Lupin - NO JUŻ!

Wyrwał z ręki przyjaciela różdżkę Severusa i skierował ją razem ze swoją w stroną tłumu. Uczniowie z szemraniem sie rozeszli.

Lupin był zły.

- Ulżyło mi, że żyje. A tobie? - zapytał cicho jeszcze trochę blady James.

- Dorównałeś swoją głupotą i okrucieństwem Syriuszowi, James. Tylko on był wtedy trzy lata młodszy. Nie odzywaj sie na razie do mnie bo mogę ci przyłożyć - szzept Remusa był stanowczy.

James zacisnął zęby ze złości.

 

- Możesz wstać? - Remus spojrzał z troską na Severusa.

- Jak... widzisz... raczej nie - sarkastycznie odrzekł Snape.

- Boli ciÄ™ coÅ›?

Severus przesłał mu pełne pogardy spojrzenie.

- Chyba zadałem głupie pytanie...

Snape nienawidził litości. Wolał już, żeby się nad nim znęcali. Nie chciał przyjmować pomocy od nikoga, zwłaszcza od tego durnego wilkołaka.

- Spróbuj wstać Snivellusie. Podam ci rękę, dobrze?

Czarne oczy Ślizgona wyrażały ból, złość i pogardę.

Glizdogon gapił się oniemiały na całą scenę.

- Spróbuj wstać - poprosił Lupin jeszcze raz.

Snivellus Severus Snape oparł sie całym ciałem na rękach i podniósł się z wielkim wysiłkiem do pozycji siedzącej. Zamknął oczy z bólu i oszołomienia. Na plecy wustąpił mu zimny pot.

 

Z Zamku pędem nadbiegł Syriusz. Usłyszał tylko,że coś się stało. Spojrzał na bladego, siedzącego na ziemi Pottera.

- Nic ci nie jest? - To pytanie zirytowało tylko Jamesa

Severus zaśmiał się cicho, ironicznie i gorzko. Potter się zaczerwienił. Siedział ze wzrokiem wbitym w ziemię. Black szybko spojrzał na Sverusa.

- Coś ty narobił? -zapytał przyjaciela - A jakby dowiedział sie jakiś nauczyciel?

Severus zaśmiał się trochę głośniej i zakasłał.

- Byłoby przechlapane - odpowiedział James.

Lupin spojrzał na nich zimno.

- Tylko to was obchodzi? James. Gryffindor traci przez ciebie 25 punktów. Zejdźcie mi z oczu obydwaj. Ty też Peter.

Tym razem Severus był naprawdę rozbawiony i mimo kaszlu i silnego bólu w żebrach serdecznie się śmiał.

- Powiedziałem, że macie odejść!

- Na pewno chcesz zostać sam z tym szaleńcem? - Black popatrzył nieprzyjaźnie na Ślizgona.

Lupin był zły, zirytowany i zakłopotany śmiechem Severusa. On wiedział dlaczego Snape się śmieje. Z nigo. Z tego, że zareagowal dopiero w krzytycznym momencie. Jego śmiech mówł. "Jesteś tchórzem, jesteś taki sam jak oni, Lupin."

- Powiedziałem WON!!!

- OK! Spokojnie , już idziemy - Black był obrażony.

Wszyscy trzej ruszyli siÄ™ i poszli.

 

- Snivellusie przestań się śmiać, proszę. Wiem, że jestem beznadziejnym, dwulicowym tchórzem... - Lupin był zakłopotany.

Nagle zdał sobie sprawę jaki ten chłopak musi być nieszcześliwy. Zabolało go gdzieś w okolicy serca i tylko z trudem powstrzymał łzy.

Severus popatrzył na niego uważnie. Nie śmiał się już.

Remus podał mu bez słowa różdżkę.

Snape ścisnął ją w lewej dłoni. Wyglądał na zaskoczonego słowami Gryfona.

Remus unikał jego wzroku. Podał rękę Ślizgonowi.

- Wstawaj. Musisz iść do skrzydła szpitalnego. Severus złapał go za rękę ale nie mógł się podnieść. Lupin zaklął. Teraz był juz bardzo bliski rozpłakania się.

- Zostaw mnie. Poradzę sobie. Jak przejdzie mi ten ból w żebrach to wstanę. - Severus krzywo się uśmiechnął.

Ale w tej chwili Remus prędzej sprzedałby duszę diabłu, niz zostawił go pod tym przeklętym drzewem.

KucnÄ…Å‚ i objÄ…Å‚ Severusa za ramiona.

- Postaraj się. - powiedział do Ślizgona, prawie pewien , że ten odrzuci jego pomoc.

Snape jednak podjłą nieludzki wysiłek i jakoś udało się im wspólnymi siłami podnieść go do pozycji pionowej.

Severus oparł się ciężko o drzewo.

- Możesz ustać?

Ślizgon tylko pokiwał głową.

- Proszę - Remus podał mu chusteczki - wytrzyj krew z nosa.

- Dzięki - Severus uważnie spojrzał w oczy Lupina.

Remus sie zaczerwienił i odwrócił wzrok. Czuł się dziwnie pusty w środku.

Snape wytarł twarz z krwi i wydmuchał nos.

 

- Nie podarujesz mu? - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie.

- Nie twój interes Lupin.

- Wiem, że mu nie podarujesz.

- Możesz z góry odjąc mi 50 punktów, skoro wiesz, że będę się mścił.

- Bez winy nie ma kary.

- Owszem nie darujÄ™ mu.

- I nie ma sensu ci tłumaczyć, że mądry głupiemu ustępuje? Okaż raz zdrowy rozsądek i odpuść. James nie potrafi okazywać, że rozsądek posiada, jest... za głupi.

- Lepiej powiedziec o swoim przyjacielu, że jest głupi a nie skłonny do zła, co? - w słowach Snivellusa nie było ironi i Lupin odpowiedział mu z czystym sumieniem:

- Tak, chyba tak.

- Nie martw siÄ™, nie uszkodzÄ™ go zbytnio.

- Nie podarujesz.

- Nie potrafię Lupin. Odpuść sobię tą świętoszkowatą gadkę - odwarknął w końcu zirytowany.

- To chociaż zrób to jakoś tak po cichu.

- A ty przymkniesz oko i nie odwalisz mi punktów? Szlachetne, nie ma co.

- Jak się o niczym nie dowiem albo nie będzie to nic za co można by ukarać no to cóż... nie odejmę.

Snape popatrzył z zaciekawieniem na Remusa...

 

 

- Lepiej idź od razu do pani Pomfrey, możesz mieć nawet wstrząs mózgu. Jak chcesz, pójdę z tobą.

- Nie, dzięki, dam sobie radę - Lupin popatrzył na niego podejrzliwie - Naprawdę. - Severus się do niego uśmiechnął.

Uśmiechnął sie tak naprawdę, nie cynicznie. Remus poczuł się dziwnie. Jak bardzo szczery uśmiech może zmienić ludzką twarz.

Zdał sobie sprawę, że się bezmyślnie gapi na Ślizgona i niezręcznie odwzajęmnił uśmiech, chociaż wyszło mu to troche koślawo.

Severus odwrócił się i ruszył nieco chwiejnym krokiem w stronę Zamku.

Lupin przez jakiś czas patrzył za nim uważnie. Bał się, że Snivellus jest na tyle dumny, iż mógł skłamać, że da sobie radę. Ale szło mu całkiem nieźle.

Nagle Remus zapragnął się upić i iść spać. Nie myśleć i nie czuć.

"Dlaczego życie jest tak posrane?" pomyślał, westchnął i ruszył w kierunku Zamku. Czuł się dziwnie dorosły.

 

******

 

Severus nakłamał Pomponii Pomfrey. Powiedział, że się przewrócił. Oczywiście mu nie uwierzyła, ale on obstawał przy swojej wersji i nic nie mogła zrobić, poza tym, że przetrzymała go do rana w skrzydle szpitalnym na jakichś paskudztwach. Okazało się, że nie ma wstrząsu mózgu a rano poczuł się o wiele lepiej.

Obudził się o siódmej rano i pierwszą rzeczą o jakiej pomyślał były słowa Remusa.

Nic za co można by ukarać.

Uśmiechnął się diabelsko.

UROKI.

Jako półwampir był w nich doskonały.

Rzuci na tego bufona czasowy , niegroźny urok, ale taki, który da mu się porządnie we znaki i uprzykrzy życie.

Bułka z masłem.

Severus błogo się uśmiechnął i zasnął ponownie.

 

******

 

Wieczorem Severus wprowadził w życie swój diabelski plan.

Zdybał samotnego Pottera w Bibliotece.

Podszedł do niego po cichutku z wyciągniętą różdżką.

- Imperio - wyszeptał.

- Potter, idziemy - James bez słowa zostawił czytaną książkę i ruszył za Snape'em.

Snivellus zaprowadził go do łazienki jęczącej Marty.

- Właź - powiedział.

Następnie kazał mu usiąśc na podłodze przy drzwiach.

- Teraz się zabawimy - powiedział.

Urok, który rzucił miał prostą inkantacje i nie wymagał żadnego większego wysiłku intelektualnego. Przynajmniej jeśli chodziło o Severusa. Miał trwać przez tydzień.

Z początku Ślizgon planował miesiąc, ale wtedy mogliby coś zauważyć nauczyciele i byłoby niewesoło.

 

Kiedy Snape skończył swe misterne dzieło otworzył drzwi.

- Enervate - wyszeptał i szybciutko wyszedł a następnie ruszył truchtem do Wieży Slytherinu.

Wiedział,, że mógł się zemścić dużo gorzej, ale nie zrobił tego ze względu na Lupina.

"Zaczynam robić się sentymentalny" - pomyślał z przekąsem.

Pierwszymi NUT-kami jakie szóstoklasiści mieli następnego dnia, w poniedziałek, były Eliksiry.

Severus zauważył że między czwórką Gryfonów panuje dziwne napięcie.

Black co jakiś czas posyłał zaniepokojone spojrzenie to w kierunku Pottera to Lupina. Ten osotatni był najspokojniejszy. Potter wyglądł jakby cały czas zaciskał zęby. Pettigrew nie chodził na eliksiry. Severus czuł do Glizdogona jedynie niezobowiązaującą pogardę.

"Jak oni mogli przyjąć tego pajaca do swojej idealnej bandy?" pomyślał nie po raz pierwszy w życiu.

 

Lilien Evans co jakiś czas posyłała mu spod półprzymkniętych zielonych oczu zaciekawione i trochę zaniepokojone spojrzenie.

Kidy leżał w skrzydle szpitalnym była jedną z niewielu osób, które go odwiedziły.

Snivellus nigdy by sie do tego nie przyznał, ale podziwiał jej siłe charakteru a poza tym jak nikt potrafiła zgasić Pottera.

Posłął jej słaby, uspkajający uśmiech, który odwzajemniła z wyraźną ulgą.

Nie miał pojęcia dlaczego lubiła z nim rozmawiać ale mu to nie przeszkadzało. W końcu i tak była jedną z niewielu osób, które go lubiły, a może lepiej powiedzieć - tolerowały.

Większość uczniów bała się go albo nienawidziła, albo i jedno i drugie.

Zastanowił się co by o nim pomyśleli, gdyby wiedzieli, że jest pólwampirem. Zwłaszcza Lupin. Severus uśmiechnął się do siebie cynicznie.

Lilien też o tym nie wiedziała, ale domyślała się zapewne bo mimo mugolskiego pochodzienia była bardzo bystrą czarownicą. Najwidoczniej wcale jej to nie przeszkadzało, poza tym lubiła słuchać o Czarnej Magii.

Była wielką zagadką dla Snivellusa. W końcu nie raz dawała mu do zrozumienia, że uważa go za złego człowieka a mimo wszystko nie unikała jego towarzystwa. Czasem wręcz przeciwnie.

 

Severus pomyślał o uroku, który rzucił na Pottera. Do rzucenia go ptrzebował pukla włosów Evans, które musiał przyłożyć podczas inkantacji do czoła ofary, ale to było dziecinnie proste i nie odjąło Lilien ani grama urody.

Była jedną z najpiękniejszych dziewcząt w szkole i nie można się było dziwić, że Potter za nią szalał, zwłaszcza że notorycznie dawała mu kosza.

Severus nie był idiotą i nigdy nie pozwoliłby sobie zakochać się w kimś takim jak ona. Już w wielu szesnastu lat był mistrzem opanowywania wszelkich, zwłaszcza pozytywnych uczuć. W końcu życie jest najwspanialszym nauczycielem.

"Jestem złym, paskudnym, sukinsynem niezdolnym do przyjaźni i miłości, ale mi z tym dobrze" pomyślał sarkastycznie.

 

Potter zauważył wymianę nikłych uśmiechów pomiędzy Snape'm a Evans.

Wkurzyło go to i już do końca zajęć był nieuważny. Jego eliksir ku radości Severusa okazał się ciężką porażką. Snape zrobił oczywiście genialny eliksir.

Evans, Black i Lupin też byli wśród najlepszych. Potter utracił aż 5 punktów i był jeszcze bardziej wściekły.

 

******

 

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agatka34212.pev.pl